Dosyć zabawne jest to, że zdecydowanie bardziej kocham piec ciasta niż je jeść. Zazwyczaj wystarczy mi kawałek lub dwa i już mam dosyć jakiegoś wypieku. Oczywiście zdarzając się wyjątki - ciacha, których potrafię zjeść prawie cała blaszkę. Jednak zdecydowanie tymi wyjątkami nie są czekoladowe słodkości. Ogólnie nie należę do miłośników czekolady. W życiu nie zdarzyło mi się zjeść całą tabliczkę czekolady za jednym razem i praktycznie nie jadam czekolady samej w sobie. Dlatego też nie należę do fanów brownies. Po zjedzeniu pół jego kawałka, mam już dosyć. Jednak piekę je, bo wszyscy moi znajomi, a w szczególności koleżanki, je uwielbiają. W przypadku piernikowego brownies urzekający jest jego zapach, lekko korzenny posmak oraz oczywiście jego struktura - jest ono lekko suche po brzegach i idealnie wilgotne w środku. Podsumowując, zdecydowanie zachęcam każdego miłośnika czekolady, aby tym wypiekiem osłodził sobie szary zimowy wieczór.
Piernikowe brownies
porcja na blaszkę 20 x 20 cm
przepis Marthy Stewart
Składniki:
- 115 g masła
- 90 g gorzkiej czekolady
- 2/3 szklanki cukru
- 2/3 szklanki mąki pszennej
- 1/4 szklanki kakao
- 2 duże jajka
- 1 łyżeczka startego obranego świeżego imbiru
- 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
- 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
- 1/2 łyżeczki zmielonego imbiru
- 1/4 łyżeczki soli
- 1/8 łyżeczki zmielonych goździków
Smacznego!
J.
Niedawno razem z młodszym bratem pochłonęłam całą blachę brownie, więc i z tym z pewnością bym sobie poradziła ;) Kocham czekoladę, a korzenne przyprawy działają na plus :)
OdpowiedzUsuńU mnie też tak jest, że wolę piec niż jeść ;) Ale takie brownie chętnie bym zjadła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
www.amatorskiegotowanie.blogspot.com